Każdy nazywający siebie samą/samego kinomanką/-em przynajmniej raz natknął się na jakikolwiek z jego filmów. Może czasem zbyt patetyczne, może schematyczne i krzyczące banałem, a jednak trzymające przed ekranem. Wielka szkoda.
Nie nakręcił żadnego wielkiego filmu (w przeciwieństwie do swojego brata), ale robił dobre kino. Niektóre klasyki z lat 80 i 90 zawsze będę pamiętał. Brakuje takich reżyserów, wybitnych jest mało, ale tych przyzwoitych również. Szkoda człowieka, bo dla mnie jego obrazy zawsze były symbolem ekscytującego seansu, takim pewniakiem.